Wpis sentymentalny

Dziś pozwolę sobie na melancholię.

Za oknem pada deszcz, w moim ulubionym Radiu Polski Top Wszechczasów, w piekarniku zapiekanka pasterska, a mnie ogarnia refleksyjny nastrój… Uwielbiam takie dni…

Przy okazji słuchania ulubionych piosenek, które towarzyszyły mi przez całe życie, wspominam ten majówkowy okres sprzed 12 lat.

Maj 2005. Dookoła atmosfera jeszcze ciężka, ludzie zadumani i jakby odmienieni po śmierci JPII. A ja szykuję się do otwarcia Gabinetu Dietetycznego. Podekscytowanie zmieszane z lekką obawą. W 2005 roku ludzie nie korzystają z usług dietetyka tak licznie jak dziś. Dietetyk nawet nie widnieje na liście zawodów w PKD, a osoby, którym opowiadam o moich planach, reagują zwykle niedowierzaniem. Naprawdę? I z tego da się żyć? Przecież dietetyk to właściwie intendent, pracujący w przedszkolach i sanatoriach. Trochę tak się czułam, jakbym była myszką, która wyobraża sobie, że jest słoniem.

Początki były iście spartańskie. Moje panieńskie biurko, wytapetowany pokój i niewprawne ulotki domowej roboty. Wizytówki zaś drukowane samodzielnie na papierze zarezerwowanym do zaproszeń ślubnych. Godziny otwarcia 15-19 w poniedziałki, środy i piątki. I oczywiście żadnego internetu i strony internetowej. Mam wrażenie, że to było 100 lat temu.

Po tych 12 latach, oprócz oczywistych podsumowań liczbowych, chciałabym przeanalizować, jak wpłynęło to na mnie. Na pewno jestem silniejsza, pewniejsza swoich możliwości i z radością poznaję nowych ludzi. Te spotkania z Wami traktuję jak okazję do poznawania świata, ciągłej nauki o drugim człowieku. Naprawdę podziwiam siłę i determinację, z jaką dążycie do swoich celów, uwielbiam uczestniczyć w Waszych sukcesach i na poważnie przejmuję się porażkami.

Przez 12 lat przerobiłam wiele trendów w dietetyce i nauczyłam się oddzielać istotne informacje od kolejnych modnych zaleceń. Uodporniłam się na reklamy, na idiotyczne nowinki i celebryckie polecenia. Na co dzień widzę przecież, co wpływa dobrze na organizm.

Jakie mam w takim razie wnioski po 12 latach pracy? Najważniejszy jest człowiek. Mój pacjent. Tak, nigdy nie powiem klient, bo klient to jest w sklepie. A ja jestem opiekunem człowieka, który potrzebuje mojej pomocy. Nie moje poglądy i moje zyski są tu ważne. Tylko on. Lub ona. Częściej jednak ona.

Już od dawna nie liczę tych spotkań, ale myślę, że było ich już koło 10 tys. W tym kilkaset niezapomnianych, a na pewno pozostało kilkadziesiąt fantastycznych znajomości. Niektórzy zdążyli już wyrosnąć z pulchnych kilkulatków na przystojnych młodych mężczyzn, inni się porozwodzili, pożenili, wyjechali, wrócili, zmienili pracę. Ale nadal się kontaktujemy i w razie potrzeby kogokolwiek z rodziny, jak w dym do mnie. To miłe, naprawdę miłe i wzruszające.

Chciałabym bardzo podziękować wszystkim moim Pacjentom za chwile sukcesów i również upadków, za osobiste wspieranie mnie w moich trudnych chwilach, za wszystkie rozmowy nie o diecie, za prezenty dla nowonarodzonej córeczki, za pocztówki z wakacji, za polecanie mnie innym. Za zaufanie. Dla Was wszystkich jubileuszowy bukiet.

A, przepis na wspomnianą zapiekankę pasterską, proszę bardzo. Jest to danie bezglutenowe i bezjajeczne, jeśli usuniemy ser, będzie również bezmleczne.

składniki na warstwę mięsną

800 g mielonej chudej wołowiny

2 duże cebule i 3 ząbki czosnku – pokrojone drobno

1 duża marchewka, pokrojona drobno

3 gałązki selera naciowego, pokrojone drobno

1 czubata łyżka ziół prowansalskich, 1 łyżeczka suszonego majeranku, 2 listki laurowe

2 łyżki stołowe przecieru pomidorowego

500 ml bulionu warzywnego lub wołowego

200 ml wytrawnego czerwonego wina

ew. sól, dużo czarnego pieprzu

2 łyżki oliwy

Na dużej patelni rozgrzać oliwę, podsmażyć na niej cebulę, czosnek, marchewkę i seler naciowy. Następnie przez kilka minut smażyć również mielone mięso. Dolać wino, odparować je, dodać zioła, liść laurowy i bulion oraz przecier pomidorowy. Przykryć patelnię i dusić całość przez około 20 minut. Doprawić pieprzem i ew. solą.

składniki na warstwę ziemniaczaną

10 ziemniaków ugotowanych

2 łyżki masła

100 g tartego cheddara

wskazówka dla odchudzających się:

ser można pominąć, zamiast masła można dodać mleko lub śmietanę lub mleko roślinne

całość ugnieść na gładkie i dość rzadkie puree

 

W głębokiej formie do zapiekania umieścić uduszone mięso z warzywami, przykryć warstwą puree ziemniaczanego. Piec w 200 st. C przez około 20-25 min. Nakładać dużą łyżką.

W wersji bardziej brytyjskiej koniecznie trzeba jeść zapiekankę z dodatkiem ugotowanego zielonego groszku. W poprzednim wpisie radziłam jak ugotować go idealnie, żeby nie stracił swego intensywnego koloru.

 

 

 

Dodano: 2 maja 2017, autor: Dorota Dębogórska