Dawno nie było u mnie przepisów, a wiem, że je lubicie. Po ostatnim tekście na temat wegetarianizmu chciałabym pozostać w temacie kuchni roślinnej lub przynajmniej bezmięsnej. No i przypomniałam sobie o kasztanach.
Ale najpierw kilka słów o tym, jak pojedyncze pomysły układają mi się w całe menu. Pisałam już kiedyś o tym, jak lubię planować całe zestawy na obiady. Naprawdę tak działam i to od lat. Zaczyna się zwykle od jednego składnika, a potem dodaję kolejne i kolejne, aż mam całość. Trochę jak puzzle. W ogóle myślę, że to mój system tworzenia: wpisów, jadłospisów, a nawet wnętrz. Nie zapomnę jak wokół jednego starego gwoździa i jednego z kolorów jednej tapety powstał projekt korytarza w moim domu. Jeden przebłysk z podświadomości, a potem dobudowywanie kolejnych i kolejnych warstw. Na koniec zwykle sama jestem zdziwiona, jak dobrze wyszło. Rozumiecie, o co mi chodzi?
Kilka tygodni temu podczas pracy pomyślałam o puree z kasztanów. Trochę mi w tym pomogła lektura książki o Toskanii i wspomnienia o ulubionym deserze z dzieciństwa autora – puree z kasztanów z rumem i śmietaną. No, taki rumowy deser mogli podawać dzieciom tylko Francuzi w połowie XX w. Przypomniałam sobie, jak kiedyś na Boże Narodzenie zrobiłam mini deserki kasztanowo – czekoladowe z duuużą ilością koniaku. Ale na usprawiedliwienie dodam, że porcje były wielkości kieliszka do jajek. I nawet więcej nie da się zjeść. Nabazgrałam wtedy na małej kartce zestaw weekendowy: stek, konfitura z borówek, bataty, a na deser puree z kasztanów? Tydzień temu podczas zakupów przypomniałam sobie o kasztanach i moim zestawie, kupiłam małą puszkę kasztanów gotowanych na parze i odstawiłam do spiżarni, bo jakoś nie było wtedy czasu na długie gotowanie (miałam stertę zadań „to do”i na obiad w końcu wyszła minestrone). W ostatni, wyjątkowo jesienny i zimny weekend zaplanowałam na obiad typowe składniki, które kojarzą mi się z taką aurą: pieczeń wieprzową, ziemniaki, brukselkę, jabłka z żurawiną (jabłka trzeba było ratować z trawnika przed deszczem). I tu pasował mi aromatyczny kremowy deser. Hura! Wykorzystam kasztany!
I wtedy pomyślałam, że ja jeszcze nigdy nie pisałam o kasztanach.
No to proszę bardzo. Wartość odżywcza w 100 g:
215 kcal, 53 g węglowodanów, 5 g błonnika, 3 g białka, 2 g tłuszczu.
Poza tym sporo witamin z grupy B, C, potasu, wielonienasyconych kwasów tłuszczowych. Zero glutenu.
Kasztany służą właściwie do wielu rodzajów dań. Świetnie komponują się w warzywnych zapiekankach, gulaszach, zupach, no i deserach ( kremy, lody, torty). Można ich używać w zastępstwie ziemniaków, z mąki piec placki, naleśniki, a nawet dodawać do chleba.
Kasztany najlepiej smakują po prostu upieczone. Trzeba tylko pamiętać, żeby przed pieczeniem naciąć skórkę na krzyż, bo inaczej po rozgrzaniu wybuchną. Pieczemy w 180-200 stopniach przez ok 20 minut. Można też prażyć pod przykryciem na gorącej patelni przez około 15 min. Następnie wystarczy posypać gorące kasztany solą lub rozmarynem, a wersji deserowego cynamonem. Lawendą tym razem bym się nie ośmieliła, choć przez myśl mi to przeszło. Tradycyjnie we Francji lub północnych Włoszech jesienią i zimą podjada się je w towarzystwie lampki czerwonego wina przy kominku, a u nas cieszą się powodzeniem na świątecznych jarmarkach.
Do dań najlepiej nadają się kasztany już ugotowane w zalewie lub na parze. Można je kupić w puszkach lub w słoikach. Trzeba się przygotować na wydatek kilkunastu złotych za niewielkie 125-200 g opakowanie, ale warto, bo taka ilość w zupełności wystarczy na jedno danie dla czterech osób. Nie stosujcie do deserów gotowych kremów z cukrem lub kasztanów w syropie cukrowym, jest w nich mniej właściwego surowca, no i są strasznie słodkie. Poniżej dwa przepisy, również dla wegan.
Zapiekanka warzywna z kasztanami – dla 4 osób
300 g kasztanów gotowanych na parze
200 g marchewki, pokrojonej w 2 cm talarki
300 g selera korzeniowego, pokrojonego w 2 cm kostkę
300 g dyni pokrojonej w 5 cm kawałki
100 g orzechów pekan
1 łyżka oliwy z oliwek
2 łyżki suszonego rozmarynu
2 całe główki czosnku przekrojone w poprzek ząbków na pół
2 łyżki miodu lub syropu klonowego / z agawy
sół gruboziarnista, skórka z 1 cytryny, grubo mielony czarny lub kolorowy pieprz
Przygotowanie jest bardzo proste, dziecko by sobie poradziło. Wszystkie składniki mieszamy bardzo dokładnie, umieszczamy w naczyniu żaroodpornym i pieczemy w 200 stopniach przez około 30-40 minut. W wersji wegetariańskiej to koniec. A mięsożercy koniecznie powinni sobie do tego upiec kawałek indyka.
Chyba przypadkiem wyszedł mi przepis na bliskie Święto Dziękczynienia:)
I druga jesienna obiadowa odsłona kasztanów.
Zupa z kasztanów z kurkami i chipsami z pasternaku – dla 6 osób
Najpierw czipsy: pasternak należy obrać ze skórki i, najlepiej szeroką obieraczką, pociąć wzdłuż na cieniutkie plasterki. Skropić olejem rzepakowym i upiec na opcji grill w piekarniku (200 st, ok. 15-20 min) lub wysmażyć na suchej patelni aż stanie sie chrupki.
na zupę potrzeba:
500 g kasztanów ugotowanych w zalewie z solą
2 ząbki czosnku, 1 łyżka oliwy
1l wywaru warzywnego (domowego, nie z kostki)
sól, pieprz
W garnku z oliwą szklimy zmiażdżony czosnek, następnie dodajemy kasztany wraz z zalewą, zalewamy bulionem i gotujemy ok. 15 minut. Całość miksujemy na krem, doprawiamy solą i pieprzem.
Do dekoracji, ale przede wszystkim dla smaku, warto dodać kilka kurek, smażonych na oliwie i oprószonych czarnym pieprzem. Najlepiej będą smakować maluteńkie sztuki z pękatymi kapelusikami.
No i proszę, na poczekaniu wymyśliłam – taka kasztanowa sytuacja. Smacznego!
A, jeszcze sobie przypomniałam, że jakieś dwa lata temu nabyłam piękną sadzonkę jadalnego kasztana, ale niestety zginął (lub został usunięty przez pomyłkę przez krwiożerczą kosiarkę?). Nadrobię w przyszłym roku.
Dodano: 30 października 2017, autor: Dorota Dębogórska