Spiżarnia

Każda wiewiórcza mama i ptasia mama uczy swoje młode jak radzić sobie w okresie zimy. Należy nazbierać tyle jedzenia ile się uda zmieścić w dziupli lub specjalnym schowku pod drzewami. I kiedy nadejdą chłody, można przyjemnie napaść brzuszek.

image

Mam wrażenie, że dla ludzi Każda pora roku jest dobra, żeby gromadzić zapasy na czarną godzinę. Lubimy składować pudełka, słoiczki, koszyczki z jedzeniem. I dobrze. Ale pod warunkiem, że dotyczy to produktów zdrowych i faktycznie nadających się do przechowywania. Jeśli to możliwe, starajcie się nie zamrażać produktów ani dań. Tracąc swieżość, tracą też smak i przede wszystkim składniki odżywcze. Minęły już czasy pustych półek w sklepach i możemy kilka razy w tygodniu kupić świeże mięsa, warzywa, a nawet ryby. Produkty, które dłużej zachowują świeżość możemy trzymać ” w suchym i chłodnym miejscu”. I tu dochodzimy do sedna.

Spiżarnia. Jak fantastycznie jest móc ją mieć! Właściwie mógłby każdy, bo nie zawsze musi to być wydzielone pomieszczenie przy kuchni. Wystarczy zwykła szafka kuchenna lub szuflada, półka w przedpokoju lub fragment w piwnicy. I już można gromadzić.

Uwielbiam spiżarnie, przepełnione przetworami, ziarnami, ziołami, flaszeczkami. Jest w nich coś uspokajającego, dającego poczucie bezpieczeństwa. Są też bardzo praktyczne w codziennym planowaniu posiłków. Nawet jeśli nie ma możliwości pójścia do sklepu, zawsze coś się tam znajdzie. Pisałam wam już kiedyś o powstających super daniach improwizowanych. Pierwsza prawdziwa spiżarnia, jaką widziałam, to małe komórki w mieszkaniach obu moich babć. Czego tam nie było! W oczach dziecka to był cały świat, zważywszy że w sklepach półki się nie uginały. Ale babcie wiedziały co robią i dzięki temu nigdy nie musiały biegać do sąsiadek po mąkę, cukier. Zawsze też można było upiec szarlotkę z własnych jabłek przed przyjściem gości.

Jeżeli w dodatku mamy możliwość przygotowania własnoręcznie zapasów, to fantastycznie nam się potem otwiera kolejne specjały. Co ja najchętniej przechowuję? Suche produkty, czyli kasze, ryże, makarony, cukier, mąki, ale też przeciery pomidorowe i różne sklepowe dżemy. A z własnej produkcji: przeciery z pomidorów, dżemy (w tym roku głównie z malin i jeżyn, ale mam jeszcze gwiazdę poprzedniego sezonu – konfiturę z pigwy). Poza tym, a jakże, naleweczki, soki, wino, orzechy włoskie, jabłka na różne sposoby, egzotyczne kiszone cytryny, pieczone pomidorki w oliwie, kiszone liście winogron i wiele innych. Osobno słoiczki z zasuszonymi ziołami i grzybami i słoje z owocami pozostałymi po nalewkach.

Jak już pisałam, to naprawdę się przydaje. Na przykład kiedy chcę sobie przypomnieć wakacje i lato albo kiedy mam tylko 30 minut na przygotowanie obiadu, albo kiedy nic mi się nie chce gotować. Zawsze mogę zagłębić się do spiżarni i coś wywęszyć.

A w waszej diecie? Jeśli macie pod ręką zapasy kilku podstawowych produktów, jesteście w stanie skomponować podstawy dań, dokupując tylko świeże produkty. Następny wpis będzie właśnie o tym, według jakiego klucza robić zakupy, żeby zawsze coś móc ugotować.

Moja spiżarnia to osobne pomieszczenie, które za kilka dni przejdzie metamorfozę wnętrzarską. Będzie prosto, biało – czarno z elementami drewna i z dużą ilością miejsca do przechowywania. Już nie mogę się doczekać. Wracam do słoików, do przeczytania!

 

Dodano: 23 września 2016, autor: Dorota Dębogórska