Wynalazki i Dobra gospodyni….

…Niczego nie marnuje – jak mawiały nasze babcie. Myślę, że nadal aktualne. I ta zasada powinna wynikać nie tylko z oszczędności, ale z szacunku do składników oraz z upodobania do wszelkich kulinarnych modyfikacji. Nigdy nie wiadomo, co wyjdzie i to jest przygoda.

Już niedługo pora na nowe przetwory i gromadzenie zapasów z tegorocznych nadwyżek warzywno- owocowych. Z tej okazji zrobiłam przegląd zamrażarki i odnalazłam z poprzedniego sezonu kurki i jeżyny. I co z tego powstało? Niedzielny obiad w słońcu – risotto kurkowe i jeżyny pod kruszonką. Przepisy na podobne dania podawałam już wcześniej, więc nie będę powtarzać.

Całość zajęła mi godzinkę.

image                         image

Pytacie mnie często, czy przepisy, które zastosujecie podczas diety nie będą zbyt skomplikowane. Skąd! Ja bym chyba oszalała, stojąc godzinami w kuchni. Ma być zdrowo, smacznie, ale też prosto. I to jest cała tajemnica czerpania przyjemności z jedzenia.

Tak się składa, że wiele cudownych wynalazków pojawiło się na świecie przez przypadek. Nie ominęło to również gastronomii. Najsłynniejszym genialnym deserem „przez pomyłkę” jest tarta tatin. Nie bójcie się więc odkrywać kuchnię, radośnie mieszajcie składniki, nawet gdy inni nie dowierzają, że to w ogóle można połączyć. W czasie rozmów z Wami zasłyszałam już tyle świetnych przepisów…

A propos wynalazków… Pisałam jakiś czas temu o ziołach. W tym roku chyba moja miłość do ziół przyprawowych jest wyjątkowo intensywna. W zielnikach, które pokazywałam, znalazły się między innymi stewia i mięta argentyńska. Ta druga ma wyjątkowy smak i zapach, wypisz wymaluj pasta do zębów lub guma do żucia. Przetestowałem zatem jak to będzie, kiedy je połączę i ojej! – mam w ogrodzie naturalny odpowiednik miętusów lub gumy! Po prostu ułożyłam listek mięty na listku stewii ( nie odwrotnie) i zwinęłam w rulonik. Przy rozgryzaniu naprawdę orzeźwia, ale tak charakterystycznie, bardzo słodko. Poniżej po prawej stronie stewia, a po lewej mięta.

image

A drugie olśnienie to zaparzone wrzątkiem porządne pęczki melisy z odrobiną mięty tym razem pieprzowej. Po ostudzeniu zalałam miksturą sok z kwiatów bzu. Zwykle robi się to przy użyciu wody, ale wtedy jest takie… no, bzowe po prostu. A tym razem wyszła orzeźwiająca letnia lemoniada. W sam raz na kinderbal z okazji Dnia Dziecka, zamiast wiadomych sztucznych napojów. No i jak, czujecie się zachęceni do eksperymentowania? Koniecznie dajcie mi znać, jeśli dokonacie dziejowego odkrycia.

Na koniec serdeczności dla wszystkich Dzieciaków – tych niepełnoletnich i tych już całkiem dorosłych.

Dodano: 31 maja 2016, autor: Dorota Dębogórska